Hejka
Dziś czas na recenzję Anti-Redness Primer firmy Bell.
Przyznam się Wam szczerze, że do recenzji tego produktu zbierałam się bardzo długo. Kosmetyk kupiłam już bardzo dawno temu i zapłaciłam za niego coś w okolicy 25 zł w Hebe. Moja cera ma skłonność do rumieńców, szczególnie przy zmianie temperatur albo na imprezach ehem wiadomo... Próbowałam nakładać tą bazę na krem oraz bez kremu tak żeby przetestować ją maksymalnie pod każdym kątem. Moim zdaniem lepiej jest nakładać tą bazę na krem i odczekać kilka minut do wchłonięcia. Następnie mokrą gąbeczką nakładam podkład. Szczerze widzę bardzo małą różnicę między makijażem z bazą i bez. Na co dzień rzadko jej używam, raczej na jakieś wyjścia, ale wiem że cudów ona nie zdziała. Wiązałam z tym kosmetykiem duże nadzieje, no ale niestety jednak trochę się zawiodłam. Łagodzi lekko zaczerwienienia, ale rumieńce magicznie nie znikają z naszej twarzy, również baza im nie przeciwdziała. Po zużyciu kosmetyku, którego jeszcze mam sporo myślę, że nie kupię kolejnej sztuki, wolę przeznaczyć te pieniądze na dobrze kryjący fluid.
A wy mieliście do czynienia z bazami neutralizującymi zaczerwienienia ?
Do następnego ;P
Miałam wersję mini tej bazy i jakoś nie do końca mi odpowiada
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Madda
Też próbowałam testować tą bazę i mnie również odrobinkę zawiodła. Masz rację - lepiej kupić dobry fluid, aniżeli wydawać pieniądze na tego typu produkty. Z baz, to najlepsza jest "kuleczkowa" baza z Bielendy, ale ona ma już zupełnie inne właściwości... :)
OdpowiedzUsuńFajny ale nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam https://ispossiblee.blogspot.com/2017/12/my-christmas-outfit.html
śliczny blog
OdpowiedzUsuńciesze się, że tu jestem :)
u mnie wielki powrót zapraszam :)
https://patsonblog.blogspot.com/